wtorek, 29 stycznia 2013

Anatomia zbrodni w powieści „Z zimną krwią” Trumana Capote’a


       15 listopada 1959 roku w małym prowincjonalnym miasteczku Holcomb dochodzi do tajemniczej zbrodni. W brutalny sposób zostaje zamordowana rodzina miejscowego farmera cieszącego się wśród mieszkańców poszanowaniem i sympatią. Herbert Clutter – ojciec rodziny, zostaje odnaleziony ze skrępowanymi rękami, poderżniętym gardłem i strzałem w głowę. Jego żona i dwójka dorastających dzieci – siedemnastoletnia Nancy i piętnastoletni Kenyon, również zostali skrępowani i pozbawieni życia w ten sam sposób, wyłączając poderżnięcie gardła. Śledczy zajmujący się sprawą tej zaskakującej zbrodni od razu odrzucili motyw rabunkowy, gdyż Clutter, mimo znacznej majętności, nie trzymał żadnych oszczędności w domu. Dodatkowo mordercy nie zostawili żadnych znaczących śladów, które mogłyby rzucić cień podejrzeń na kogokolwiek z miejscowej ludności czy w ogóle wskazać jakikolwiek kierunek poprowadzenia śledztwa. Morderstwo wstrząsnęło nie tylko mieszkańcami miasteczka, miejscowymi stróżami prawa, ale też stało się o nim głośno w całych Stanach Zjednoczonych. Tajemnicza, brutalna, pozbawiona motywu zbrodnia przyciągnęła do Holcomb wiele osób zainteresowanych rozwikłaniem tej zagadki.

Tak pokrótce przedstawia się geneza powieści Trumana Capote’a pt. „Z zimną krwią”. Powyższa historia to doskonała kanwa, na której z powodzeniem można osnuć zaskakujący kryminał, tymczasem Capote pisząc powieść postanowił, z niezwykłą dbałością o każdy szczegół, oddać faktyczny przebieg morderstwa w Holcomb, decydując się na powieść reportażową.

Kilka słów o cechach charakterystycznych tej powieści. Przede wszystkim jest to książka, której charakter można określić jako panoramiczny. Autor obserwacyjny obiektyw skierowuje na każdy aspekt popełnionej zbrodni – poprzez opisy ofiar, ich umiejscowienie w społeczności miasteczka, opis zbrodni, charakterystykę zabójców, przebieg śledztwa oraz procesu, aż po egzekucję. Poszczególne sekwencje jako całość tworzą panoramę zbrodni z każdym jej istotnym szczegółem. To niezwykły atut tej książki, ale też świadczy to o znakomitym zmyśle obserwacji i dociekliwości autora, który jednocześnie z reporterską bezstronnością ukazuje obie strony tej tragedii – ofiary i ich oprawców.

Pierwszym akordem tej zbrodni jest oddźwięk jaki ma ona wśród mieszkańców spokojnego dotąd miasteczka. Po zdziwieniu i zaskoczeniu, jakie to morderstwo wywołało w pierwszym momencie, nadchodzi fala strachu i podejrzliwości. Mieszkańcy boją się, że podobna zbrodnia może się znów przytrafić, a jednocześnie z powodu niewykrycia sprawców boją się i podejrzewają siebie nawzajem.

Sprawcami okazuje się jednak dwójka recydywistów – Perry Smith i Dick Hickock. Mężczyźni nie mają zupełnie nic wspólnego z mieszkańcami miasteczka, a to, że akurat popełnili zbrodnię na rodzinie Clutterów okazuje się zupełnym przypadkiem i zbiegiem niefortunnych okoliczności. Potwierdzają to także ich zeznania, z których wynika, że moment zbrodni to ciąg licznych przypadkowych działań, których można było uniknąć. Jak na ironię również przypadek zrządził, że zostali schwytani.

       Oprócz wspomnianej wyżej wartości panoramicznego charakteru powieści, jako wartość dodatnią książki należy uznać także niezwykle dogłębne portrety psychologiczne dwóch morderców. Capote złożył na nie rozmowy z samymi sprawcami, relacje członków ich rodzin, oceny biegłych lekarzy psychiatrów współpracujących przy procesie oraz własne obserwacje zachowań oskarżonych podczas przebiegu procesu i egzekucji. Pokrótce na obraz morderców składa się patologiczne dzieciństwo, niespełnione ambicje, aspołeczne zachowania, niekontrolowane wybuchy agresji połączone z uprzedmiotowianiem obiektu ich celu.


        Na koniec warto zaznaczyć, że powieść Capote’a jest także głosem w sprawie sensowności kary śmierci. Mimo, że autor prowadzi swoją narrację w sposób obiektywny – oddaje głos zarówno oprawcom jak i ofiarom, to nie da się ukryć, że w głębszej warstwie utworu da się odczuć jego sprzeciw wobec takiej formy kary. Przede wszystkim kara śmierci często jest tu ukazywana jako forma zemsty. Nawet miejscowy szeryf prowadzący śledztwo wcale nie odczuwa ulgi w chwili egzekucji obu sprawców. Z kolei końcowa scena powieści ponownie skierowuje czytelnika na niesprawiedliwy los ofiar, których życie skończyło się gwałtownie 15 listopada 1959 roku. Tym samym autor daje do zrozumienia, że to co się wydarzyło w tym małym i prowincjonalnym miasteczku to tragedia, a sprzeciw wobec kary śmierci nie oznacza akceptacji patologicznych zachowań, kara śmierci jednak nie jest tu żadnym rozwiązaniem.  


T. Capote, Z zimną krwią, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2005.
    

czwartek, 10 stycznia 2013

Jonathan Carroll jako pisarz o wyobraźni bez granic (J. Carroll: "Cylinder Heidelberga")

          Jonathan Carroll znany jest przede wszystkim jako autor powieści "Kraina Chichów". To debiutancka  książka, w której pisarz od razu dał się poznać jako twórca łączący w swojej prozie elementy świata realnego z motywami fantastycznymi. Kreowanie rzeczywistości na zasadzie przenikania się ze sobą dwóch światów daje w efekcie przynajmniej dwie pośrednie cechy charakterystyczne tej prozy - z jednej strony jest to proza urzekająca bajkowością, jest to świat, w którym zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, a ludzkie życzenia spełniają się jednym magicznym gestem; druga strona jest jednak mniej cudowna i baśniowa, to rzeczywistość osnuta grozą, bo elementy świata nierealnego to nie tylko różowa magia, ale też upiory i złe moce. Stąd Jonathan Carroll jest pisarzem, którego twórczość można zaliczyć do co najmniej dwóch nurtów - prozy fantastycznej oraz literatury o cechach gatunkowych horroru.


          Po "Krainie Chichów" przyszły kolejne powieści, m. in.: "Głos naszego cienia", "Kości księżyca", Śpiąc w płomieniu" czy "Dziecko na niebie". I poza miłymi dla ucha tytułami książki te łączy wiele cech wspólnych, co świadczy o skonkretyzowanej wizji pisarza na własną twórczość, ale też bywa czasem powodem ataków - autorowi zarzuca się, że w każdej kolejnej powieści trzyma się stale tych samych rozwiązań fabularnych. Mimo to nie da się ukryć, że jest to pisarz popularny i każda kolejna jego książka ma pozytywny odbiór na rynku czytelniczym.


             Poza powieściami Carroll ma w swoim dorobku także cztery zbiory opowiadań. Jednym z nich jest zbiór "Cylinder Heidelberga". Jak pisze wydawca:

"Jonathan Carroll, który dał się już poznać jako autor znakomitych opowiadań, w Cylindrze Heidelberga drąży wciąż niepokojące go problemy natury człowieka, miłości, śmierci i tego, co dzieje się po niej. A robi to w sposób, który przyprawia o dreszcz emocji".

Po części można się z tą konkluzją zgodzić. Dreszczyk emocji z pewnością można odczuć czytając te opowiadania. Natomiast nie wiem, czy nie za bardzo Carrollowi przypisuje się tu głębię w poruszaniu problemów egzystencjalnych. Jako przykład niech posłuży opowiadanie "Ryby z armaty", którego morał sprowadza się do prostego wniosku, iż będąc dorosłym zapomina się o marzeniach z dzieciństwa, a konfrontacja dziecinnych marzeń z obecnym dorosłym życiem może przyprawić o wybuch smutku i żalu. Czy Carroll rzeczywiście też drąży tak problem śmierci? Również wydaje mi się, że nie. Zaciera granicę między życiem i śmiercią, bohaterowie jego opowiadań przechodzą przez śmierć czasem tego faktu nawet nie pamiętając, dalej kontynuują swoje życie w niezmienionej formie, bądź zaczynają zupełnie nowe, ale głębszej refleksji o śmierci tutaj nie ma. Taki zabieg co najwyżej ma funkcję oswajającą z problemem śmierci, staje się ona w dosłownym sensie częścią życia bohatera literackiego, a tym samym niesie pocieszną wizję życia po życiu.


            Zostawiając więc tzw. ideową wymowę utworu warto się skupić na tym co jest faktycznym atutem prozy Jonathana Carrolla. Jest nią z pewnością nieograniczona wyobraźnia autora, która podsuwa mu zaskakujące i wciągające historie. Twórczość Carrolla to w literalnym znaczeniu odskocznia od rzeczywistości. Mając ochotę na książkę dającą chwilę oderwania się od codzienności, z powodzeniem można sięgnąć po jakąkolwiek powieść tego amerykańskiego pisarza. A jak pokazuje zbiór opowiadań "Cylinder Heidelberga" wyobraźnia pisarza nie jest ograniczona nawet faktem śmierci, a wręcz przeciwnie - śmierć to doskonały pretekst do opowiedzenia tego, co może kryć się za nią. Czasem kryje się kolejna historia, a czasem jest to wizja piekła, w którym każdy chciałby przebywać. I wydaje mi się, że na tym należałoby poprzestać, tzn. uznaniu Carrolla za znakomitego pisarza popularnego o nieograniczonej wyobraźni, snującego fantastyczne i wciągające historie z pogranicza dwóch światów. Bo doszukiwanie się głębszego sensu doprowadza do konkluzji, które z pewnością chętnie przejąłby Paulo Coelho.


Jonathan Carroll, Cylinder Heidelberga, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2001.
                       

niedziela, 6 stycznia 2013

Funkcja przestrzeni zamkniętej w powieści "Podróż w nieznane" Agathy Christie

          Agatha Christie jest z pewnością niekwestionowaną królową powieści kryminalnej. Przede wszystkim  imponujące wrażenie robi wkład ilościowy jaki pisarka włożyła w rozwój tego gatunku - jest autorką ponad dziewięćdziesięciu powieści. Stworzyła także dwie charakterystyczne postacie detektywów - Herkulesa Poirota i pannę Marple. Postaci te powtarzają się na kartach wielu jej powieści. Jednak poza wkładem ilościowym idzie także wkład oparty na charakterystycznych umiejętnościach prowadzenia dynamicznej akcji, pełnej zaskakujących rozwiązań, zwrotów oraz niespodziewanych zakończeń. Imponuje także pomysłowość w snuciu fabuły, która jednak często obfituje w powtarzające się motywy. Te z kolei składają się na cechy charakterystyczne stylu pisarki.


             Do motywów, na których Christie chętnie i bardzo często opiera swoje historie z pewnością należy zaliczyć umiejscawianie akcji w przestrzeniach zamkniętych. To doskonały pomysł jeśli chce się przedstawić psychologiczne gry między bohaterami i budować interakcyjne napięcie. Z drugiej strony autorka sama sobie  dodaje pewne utrudnienie - zabójca zawsze znajduje się w gronie osób zamkniętych w określonej przestrzeni i teoretycznie czytelnik może rozszyfrować sprawcę przed zakończeniem. Ale pisarka zwykle tak komplikuje intrygę, że lektura jej powieści i tak kończy się zaskoczeniem.  


             "Podróż w nieznane" to nietypowa powieść w pisarskim dorobku Agathy Christie. Na taki trop wskazuje już sam tytuł powieści, który każe się domyślać, że tym razem autorka otwiera przed swoimi bohaterami nieco przestrzeni. I tak jest w istocie, bohaterowie tej powieści dużo podróżują, różnymi środkami lokomocji i bywają w różnych miejscach. Zamknięte przestrzenie jednak i tutaj występują i mają wpływ na zachowania poszczególnych postaci.


              Ale co jeszcze składa się na inność tej powieści względem pozostałych książek autorstwa Christie? Przede wszystkim aspekt gatunkowy. "Podróż w nieznane" to raczej powieść sensacyjna z wątkiem kryminalnym, niż klasyczny kryminał. Trup jest, ale pojawia się na końcu książki. Akcja od początku opiera się natomiast na wątku poszukiwań zaginionego naukowca. Okoliczności zaginięcia są bardzo zagadkowe, ponieważ prowadzący śledztwo detektyw Jessop nie ma żadnych poszlak wskazujących na charakter zniknięcia naukowca. Wie tylko, że w różnych częściach świata dochodzi do podobnych zaginięć młodych i obiecujących naukowców. Ponadto dość ciekawie przedstawia się fakt, że pisarka wplotła w powieść wątek romansowy. To interesujące, zważywszy na fakt, że uważała, iż miłość to nie temat powieści kryminalnej, lecz obyczajowej. 


                Wracając jednak do meritum: czym są i jakie mają funkcje przestrzenie zamknięte w tej powieści? Pierwszą taką przestrzenią jest gabinet detektywa Jessopa, do którego prowadzi labirynt mylących korytarzy i pokoi. W tym miejscu warto dodać, że labirynt, to kolejny ulubiony motyw Agathy Christie. Gabinet Jessopa to miejsce, w którym detektyw prowadzi przesłuchania. Labirynt ma za zadanie nieco zdekoncentrować przesłuchiwaną osobę, tak aby błądząc poczuła się niepewnie. Z takiej osoby według detektywa łatwiej jest wyciągnąć istotne informacje, bądź zaobserwować znaczące zachowania. Jak już wspomniałam, bohaterowie "Podróży w nieznane" dużo podróżują. W zamkniętych przestrzeniach jakimi bywają środki lokomocji nawiązują różne, zdawałoby się przypadkowe, znajomości. Jednak najbardziej istotną przestrzenią zamkniętą w powieści jest pewna baza, którą nazywa się Jednostką. To miejsce przypominające trochę dystopijną rzeczywistość. Z pozoru pełne luksusu, doskonałych warunków do twórczej pracy, w rzeczywistości jest miejscem przymusowych badań, inwigilacji - bohaterowie czują, że są podglądani i podsłuchiwani, a przede wszystkim jest to miejsce odcięte od reszty świata, kto raz się tu znalazł nie może liczyć już na powrót do normalności. W warstwie problemowej zastosowanie motywu przestrzeni zamkniętej o cechach zniewalających jednostkę ludzką jest doskonałym pretekstem do ukazania mechanizmów zachowania się wobec zniewolenia. I mamy tu takie zachowania jak akceptacja, próba zorganizowania sobie świata na warunkach jakich dopuszcza Jednostka, czy próba życia w Jednostce z jednoczesną świadomością bezsensu, a tym samym wewnętrznego cierpienia. Ale są tu też osoby, które się buntują i planują ucieczkę. Co równie ciekawe, osoby, które się w tej zamkniętej przestrzeni znalazły nie zostały tu sprowadzone siłą, lecz doprowadzono je w bardziej subtelny sposób. Wykorzystano ich cechy osobowościowe takie jak chęć zarobienia dużych pieniędzy, idealizm, uczucia, ale też faszystowskie skłonności. Każdy z nich posiadał określoną wizję świata, którą twórcy Jednostki postanowili zaspokoić.


             I wszystko pięknie. Ale to Agatha Christie, a nie Orwell. Czytelnik musi zostać zaskoczony. Okazuje się, że w tej powieści nigdy nie można być do końca pewnym kto jest kim i czy, aby na pewno kierują nim jego naturalne pobudki. Chyba nie zdradzę zbytnio rąbka tajemnicy jeśli powiem, że powieść obfituje w zmiany tożsamości, a te z kolei zmieniają też warstwę interpretacyjną. Resztę natomiast doczytajcie sami, bo to przede wszystkim ma być powieść służąca rozrywce. A przy szpiegowsko-sensacyjnej "Podróży w nieznane" można się dobrze bawić.  


Agatha Christie, Podróż w nieznane, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008.

INNE RECENZJE KSIĄŻEK AGATHY CHRISTIE:


środa, 2 stycznia 2013

Herman Melville: "Moby Dick czyli Biały Wieloryb"

          Wydana w połowie dziewiętnastego wieku powieść amerykańskiego pisarza Hermana Melville'a musiała czekać prawie sto lat, aby dostać się do literackiego kanonu klasyki światowej. Początkowo nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem zarówno ze strony czytelników jak i krytyki literackiej. Mowa o "Moby Dicku" - książce, która dziś doczekała się nie tylko czytelniczego uznania, ale również recepcji w postaci filmowej (najbardziej znana adaptacja pochodzi z roku 1956, w rolę Ahaba wcielił się wówczas Gergory Peck).


            Na początku powieści poznajemy jednego z głównych bohaterów, będącego jednocześnie postacią, która relacjonuje wydarzenia. Jest nim, noszący biblijne imię, marynarz mający za sobą kilka wypraw morskich o charakterze handlowym. Izmael, bo o nim mowa, wprowadza czytelnika w świat wielorybniczego rzemiosła z niezwykłą skrupulatnością - dzieli się swoją wiedzą o klasyfikacji i opisie wielorybów, w toku dalszej narracji opowiada o proweniencji wielorybnictwa, jednocześnie relacjonując kolejne etapy wyprawy, której przewodzi, sprawiający wrażenie szaleńca, kapitan Ahab.


          Zanim jednak główny bohater wstąpi na pokład Pequoda, statku dowodzonego przez Ahaba, i zacznie się snuć w atmosferze obłędu spowijającego postać kapitana, przeżyje chwile grozy związane z noclegiem w nadbrzeżnej karczmie. Tu bowiem pozna swojego przyszłego towarzysza podróży - kanibala o imieniu Queequeg. A poznają się... w łóżku. Z braku wolnych miejsc noclegowych właściciel oberży proponuje Izmaelowi nocleg na niewygodnej ławie, lub wspólne łóżko z dość nietypowym gościem. Izmael nie wie, że jego nocny towarzysz w trakcie wielorybniczych wypraw para się także dość kontrowersyjnym zajęciem, którego efektem są zabalsamowane głowy ludzkie, sprzedawane przez Queequega wśród nadbrzeżnej ludności i cieszące się dużym powodzeniem. Zmęczony Izmael rezygnuje z ławy i postanawia spędzić noc w wygodnym łóżku, mimo absolutnej niewiedzy na temat swojego współlokatora. Wsuwa się pod kołdrę i czeka. I tutaj następuje szereg pomieszanych z grozą sytuacji komicznych, które pozwalają stwierdzić, że Melville jest doskonałym kreatorem komizmu sytuacyjnego. Izmael natomiast swoją nocną przygodę z nietypowym towarzyszem ostatecznie kończy znakomitym bon motem: "Lepiej spać z trzeźwym kanibalem niż z pijanym chrześcijaninem".


         Jednak im dalej w tok narracji, tym jest coraz mniej zabawnie. Rejs Pequoda, początkowo wykazujący symptomy zwykłej wyprawy wielorybniczej, okazuje się w gruncie rzeczy wyprawą mającą jeden cel nadrzędny. Celem tym jest zabicie legendarnego wieloryba, nazwanego Moby Dickiem. Ogromny biały wieloryb jest obsesją kapitana statku. Ahab w niegdysiejszej potyczce z kaszalotem stracił nogę, odtąd spotkanie i zabicie Moby Dicka stało się jego osobistą misją. Owładnięty chęcią zemsty, swoją nienawiść pragnie zaszczepić także wśród załogi. Jest jednak na tyle przebiegły, że wie, iż sama jego charyzma nie wystarczy, aby przekonać załogę. Uważając, że "trwałym, podstawowym stanem pospolitego człeka jest niskość pobudek", podsyca nastroje wśród załogi wizją bogactwa. Robi to na tyle skutecznie, że jedyną osobą, która nie ulega jego wpływowi, jest pierwszy oficer - Starbuck.


             Kiedy jednak wyprawa zbliża się do swojego punktu kulminacyjnego następuje jedna z kluczowych scen powieści, która nadaje demonicznemu Ahabowi nieco ludzkiego oblicza. Kapitan okazuje się nie tylko szaleńcem owładniętym chęcią zemsty, ale też postacią tragiczną. Czterdzieści ostatnich lat jego życia upłynęło na ciągłej pogoni za Moby Dickiem i jak sam twierdzi były to lata samotności, ciągłej udręki, wyrzeczeń, lata przepełnione gniewem i nienawiścią. Sam widzi bezsens celu, który obrał. Zaszedł już jednak za daleko, by w przededniu starcia z Moby Dickiem porzucić cel, który stał się sensem jego życia. Jego życiowa obsesja zakleszczyła go do tego stopnia, że stał się jej ofiarą. Ofiarą w sensie dosłownym, bo Ahab w starciu z wielorybem ginie, ale też ofiarą w sensie psychicznym, bo obsesja zabicia Moby Dicka zabija w nim racjonalne myślenie. Owładnięty złą namiętnością nie dopuszcza do siebie głosu rozsądku, który nakazywałby zaniechanie pogoni za wielorybem i powrót do domu, a tym samym zagwarantowałby przeżycie reszty załogi. Ahab jednak odrzuca głos rozsądku, odrzuca rady Starbucka i powieść kończy się katastrofą, którą przeżywa tylko Izmael. 


           Jak już wspomniałam, powieść Melville'a ma już swoje zasłużone miejsce w kanonie klasyki literatury światowej. A z klasyką zwykle jest tak, że rzadko się po nią sięga. Po tę powieść warto jednak sięgnąć z kilku względów. Przede wszystkim poprzez kontekst egzystencjalny jest to książka stale aktualna. Jak na powieść dziewiętnastowieczną pod względem konstrukcyjnym jest to tekst nowatorski, dziś jednak czyta się go jak kawał dobrej tradycyjnej prozy. Ponadto w czasie lektury nie da się uciec od skojarzeń biblijnych, a także chrześcijańskiej symboliki. Więc jakby ktoś miał ochotę na komparatystyczne czytanie - również warta polecenia.  



Herman Melville, Moby Dick czyli Biały Wieloryb, Wydawnictwo Glob, Szczecin 1987, t. 1-2.