poniedziałek, 15 września 2014

Rzeczywistość małego miasteczka z perspektywy starszego człowieka

Każdemu od czasu do czasu przydarza się bezsenna noc. Zwykle są to trudności z zaśnięciem, albo przebudzenie się zbyt wcześnie. Nie pomaga zmiana pozycji i przekręcanie się z boku na bok. Czas płynie, a sen nie przychodzi. Ale jedna taka noc, to nic w porównaniu z ciągiem wielu bezsennych nocy. Człowiek zaczyna być coraz bardziej zmęczony i rozdrażniony. Miewa zaniki pamięci oraz problemy z koncentracją. Na taką chroniczną bezsenność cierpi bohater powieści Stephena Kinga, pochodzącej z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku. Powieść nosi tytuł "Bezsenność", rozgrywa się w małym miasteczku oraz na styku dwóch rzeczywistości: realnej i pozazmysłowej.

Ralph Roberts nie może się otrząsnąć po śmierci żony, Carolyn, która zmarła na raka. Nie była to więc śmierć nagła i nieoczekiwana, Ralph doskonale zdawał sobie sprawę, że jego żona odchodzi, ale kiedy już to się stało, życie mężczyzny okazało się puste i ciężkie do zniesienia. Wówczas pojawiły się problemy ze snem. Mężczyzna każdego poranka budził się coraz wcześniej. W ostatnim stadium sypiał jedynie dwie godziny na dobę. Jakby tego było mało, zaczął widzieć dziwne aury spowijające poszczególnych ludzi. Bał się, że popada w chorobę psychiczną. Jego obawy rozwiała jednak jedna z przyjaciółek, Lois, u której pojawiły się symptomy tej samej przypadłości. Ostatecznie okazało się, że oboje zostali wplątani w aferę rozpętaną przez nadrealne istoty, odpowiedzialne za równowagę między siłami rządzącymi celem i przypadkiem. Ralph i Lois muszą zmierzyć się ze złem, aby wszystko wróciło do normy. Walka nie będzie łatwa, bo złe siły to nie tylko nadrealne istoty, ale także pewien szaleniec, przez którego może zginąć kilka tysięcy osób. 

Miejscem akcji jest małe miasteczko, Derry, gdzie wszyscy wszystkich znają. Życie społeczności determinują lokalne wydarzenia. Toczy się ono wolno i powtarzalnie. Ale tym razem Stephen King małomiasteczkową społeczność ukazał z perspektywy starszych ludzi. Wygląda ono nieco inaczej niż życie młodzieży z małego miasta czy ludzi w średnim wieku. Staruszkowie czas spędzają głównie w parku, bądź na zakupach w markecie, wyszukując najkorzystniejszych promocji. Mają swoje codzienne rytuały, żyją nieśpiesznie, jednocześnie starając się zachować optymizm i radość życia. Derry to także miejsce, w którym dzieją się rzeczy wykraczające poza zmysłowe poznanie.  Sprawiają, że rzeczywistością rządzą siły przypadku bądź celu. Człowiek jednak nie jest do końca im podporządkowany, ponieważ zawsze ma prawo wyboru.

Jeśli chodzi o wydarzenia determinujące życie społeczności Derry, to takim wydarzeniem jest z pewnością przyjazd znanej feministki, Susan Day. Dzieli ono mieszkańców na dwie strony: zwolenników poglądów kobiety na temat aborcji oraz jej przeciwników. Są oczywiście osoby w ogóle nie zainteresowane konfliktem, ale większość jednak zdecydowanie opowiada się po jednej ze stron. Cały konflikt King przedstawił dość obiektywnie, ukazując przede wszystkim główny problem, który zazwyczaj ujawnia się w takich konfliktach, czyli fanatyzm. Nie służy on niczemu dobremu żadnej ze stron, bo prowadzi do rozlewu krwi.

"Bezsenność" to powieść nie obfitująca w liczne zwroty akcji. Toczy się ona dość wolnym tempem. Są momenty, kiedy praktycznie nic się nie dzieje. Brak tu napięcia, czytelnik przygląda się codziennemu życiu przeciętnego siedemdziesięciolatka, które okazuje się być, przynajmniej do pewnego momentu, powtarzalne i zwyczajne. Na pewno nie jest to powieść, którą pochłania się strona po stronie. Mimo to, nie żałuję czasu z nią spędzonego. Momentami bywa zabawna, czasem wzruszająca, zwłaszcza kiedy do akcji wkracza superbohater, Ralph i jego towarzyszka, Lois. 

 
Stephen King, Bezsenność, przeł. Krzysztof Sokołowski, Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2002.

środa, 3 września 2014

Pisarz, największa fanka, szaleństwo

W tle słychać przyjemną muzykę, która z powodzeniem mogłaby ilustrować staroświecką scenę miłosną. Na pierwszym planie widzimy twarz kobiety o niebieskich oczach i gładko uczesanych włosach. Jej pełne usta z przejęciem opowiadają jakąś historię. Nic nie zwiastuje tego, co za chwilę ma się wydarzyć. Może jedynie przerażone oczy mężczyzny, który leży unieruchomiony na łóżku. Kobieta układa między jego stopami kawałek drewna, bierze do ręki młotek, po czym bezceremonialnie uderza nim w stopy mężczyzny. Słychać przeraźliwy i donośny krzyk wyjącego z bólu mężczyzny. Nadal mamy przyjemną muzykę w tle. Kobieta wyznaje mężczyźnie miłość. Tak jest w filmie. Film nosi tytuł "Misery". Natomiast treść książki o tym tytule jest bardziej makabryczna. Annie Wilkes w powieści Stephena Kinga nie bierze do rąk młotka, lecz siekierę. Po czym równie bezceremonialnie odrąbuje mężczyźnie, Paulowi Sheldonowi, stopę. Ale nie tylko ta scena została w filmie nieco odbrutalizowana. "Misery" Stephena Kinga pełna jest sytuacji, które film Roba Reinera, albo pomija, albo podaje w wersji mniej brutalnej. Stąd znając film, bez przeszkód można odkrywać powieść Kinga, licząc na napięcie oraz chwile zaskoczenia.

Paul Sheldon jest autorem poczytnych romansów o Misery Chastain. Bohaterka tandetnych romansideł, jak postrzegają je krytycy literaccy, przyniosła Sheldonowi sławę i pieniądze. On jednak pragnie zerwać etykietkę pisarza popularnego i napisać wybitniejszą powieść. W tym celu, aby na zawsze pożegnać się z Misery, uśmierca ją w ostatniej powieści. Następnie pisze książkę o złodzieju samochodów, która nie tylko pisana jest ciekawą techniką, ale i językiem. Kiedy Paul kończy powieść, udaje się z nią do wydawcy. Niestety siadając za kierownicę, jest kompletnie pijany. Taka podróż nie może skończyć się dobrze. I nie kończy. Sheldon ulega wypadkowi i tylko cud, albo chichot losu, sprawia, że ratuje go Annie Wilkes. Zabiera go do swojego domu i zaczyna się nim w dość specyficzny sposób opiekować. Życie popularnego pisarza powoli przeradza się w koszmar.

W powieści "Msery" poruszonych jest kilka tematów. Na pierwszy plan wysuwa się motyw szaleństwa. Szalona jest Annie Wilkes. Jest to także, nieczęsto spotykany w literaturze, przykład kobiety-morderczyni. Kiedy spojrzymy na literaturę sensacyjną i kryminalną i zechcemy dostrzec kobiety w rolach morderców, to okazuje się, że nie jest ich tak wcale dużo. Zwykle w przypadku seryjnych morderców mamy do czynienia z bohaterami męskimi. Dlatego też Annie Wilkes na panteonie morderczych bohaterów jest swojego rodzaju ewenementem.

Kolejnym tematem jest motyw procesu twórczego. Stephen King odkrywa przed czytelnikiem jego kulisy oraz pokazuje z jakimi trudnościami spotyka się pisarz w trakcie pisania. Pisarstwo ponadto jest jak narkotyk. Paul Sheldon jest od niego uzależniony niemalże tak samo jak od tabletek podawanych mu przez Annie. Jest to także czynność, która trzyma piszącego przy życiu. W "Misery" dzieje się tak dosłownie. 

Biorąc do ręki "Misery" i oglądając wcześniej film, właściwie wiedziałam, czego mogę się po lekturze książki spodziewać. Film oglądałam parokrotnie, stąd historia uwięzionego przez psychofankę pisarza była mi bardzo dobrze znana. Książka jednak mile mnie zaskoczyła. Do tego stopnia, że czytałam w napięciu, z przejęciem, niecierpliwie pochłaniając kolejne strony. Plusem jest także zakończenie powieści, co w przypadku Stephena Kinga nie zawsze jest tak jednoznaczne. King słynie z umiejętności opowiadania wciągającej historii, ale zakończenia nie zawsze mu wychodzą. W przypadku "Misery" jest inaczej. Jest to powieść sprawiająca wrażenie od początku do końca przemyślanej. Dlatego też z przyjemnością zaliczę ją do moich faworytek, jeśli chodzi o twórczość Kinga.



Stephen King, Misery, przeł. Robert P. Lipski, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.