wtorek, 5 marca 2013

O góralach, ceprach i przygodach tatrzańskich


        Rzadko zdarzają się książki, które podczas lektury wywołują uśmiech na twarzy nie znikający od pierwszych stron aż po ostatnie kartki. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy okazało się, że do takich książek z całą pewnością mogę zaliczyć powieść Wojciecha Kuczoka „Spiski”. Przeczytawszy „Gnój”, książkę przytłaczającą, ponurą i dość pesymistyczną, po „Spiskach” spodziewałam się nie tyle kontynuacji tematu, ale na pewno podobnego klimatu i kolejnej ważkiej tematyki. Tymczasem otrzymałam powieść przygodową, przyprawioną humorem, rozgrywającą się w przestrzeni górskich widoków, w świecie jakby poza czasem i na styku mitu z rzeczywistością.

Wczytawszy się jednak głębiej w tekst nie można nie zauważyć, że aspekt czasowy jednak nieco wpływa na góralski świat. Donośnym echem odbijają się w górskiej przestrzeni wydarzenia sportowe czy przemiany ustrojowe. Dzieje się to za sprawą turystów, którzy licznie przybywają w góry i na kwatery góralskie. Napływ ten przypomina trochę młodopolską chłopomanię, jednak próby bratania się ceprów z góralami dla tych pierwszych mają często komiczny koniec, a to w postaci niedotrzymywania kroku w piciu wódki, zbałamuceniu córki przez dorodnego górala, czy uwięzieniu w drewutni pod zarzutem sprowadzenia na góralską wioskę nieszczęścia.

Mimo wszystko pozaczasowość ma swój oddźwięk w postaci zabobonnych wierzeń, atawistycznych zachowań i legend, których wiarygodności nikt z miejscowych nie kwestionuje. Górale tkwią w swoim świecie sprzed wieków i żaden rozwój techniki nie przybliża ich do postępu myślowego. W powieści Kuczoka ukazani są jako pierwotny lud, zawsze skory do bitki i wypitki. Można dyskutować czy takie obrazowanie jest krzywdzące, albo wręcz przeciwnie – z dużą dozą sympatii i humoru ukazuje górali jako pełnych energii i życia osobników. Jednak niezaprzeczalnym faktem pozostaje, że pokazani zostali w sposób barwny, przykuwający czytelniczą uwagę i budzący emocje. Dodatkowo daje się przecież wyczuć, że historia dąży raczej do groteski i satyry niż rzeczywistego obrazowania.

Właściwie w „Spiskach” „obrywa się” nie tylko góralom, ale i ceprom. Wkraczając na autochtoniczne tereny góralskie, wkraczają jednocześnie w inny świat, w którym muszą się odnaleźć. A jak to w takich przypadkach bywa, próby dostosowywania się bywają czasem nieudolne i komiczne.

Świat powieści Kuczoka miesza nie tylko mit z rzeczywistością, ale koreluje ze sobą także świat snu i marzenia z życiem. Narrator ubarwia relację niemalże z mitomańską konsekwencją: a to poprzez opowieść o spółkowaniu z kilkuosobowym chórem dziewic, historię o orgii widzianej w epicentrum górskiej mgły, czy epizod o góralach porastających mchem. Opowieści te nie tylko dodatkowo ubarwiają powieść, ale też mają na celu uwiarygodnienie mitu góralszczyzny jako obszaru niezwykłego i baśniowego, na którym możliwe są najbardziej niewiarygodne przeżycia.

Nie byłoby jednak tego świata, gdyby nie język powieści. Kuczok po raz kolejny udowadnia niezwykłą pod tym względem świadomość. Język to jednak niezaprzeczalny atut nie tylko „Spisków”, ale całej twórczości Kuczoka. Autor operuje słowami wykorzystując nie tylko ich bogactwo, ale też podwójne znaczenia, co daje w efekcie ciekawe gry językowe. W warsztacie pisarza sprawność językowa to cenny atut, bo sprawia, że nawet najmniej wyszukana tematyka nabiera blasku (vide: Schulz). W przypadku Kuczoka dodatkowo rozbudza czytelniczą ciekawość, która sprawia, że chce się czekać na kolejną jego książkę. 


W. Kuczok, Spiski. Przygody tatrzańskie, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010.




Recenzja: W. Kuczok, "Gnój"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz