piątek, 15 lutego 2013

Czesław Miłosz: „Widzenia nad Zatoką San Francisco”


         Istnieją przynajmniej dwie strategie literackie, za pomocą których można opowiedzieć o doświadczeniu lub przestrzeni akcentując nowość i świeżość opisywanego zjawiska. Pierwsza strategia to opowieść z perspektywy dziecka, która każdemu doznaniu dodaje nie tylko odcienia czegoś zupełnie nowego, ale też ukazuje je w perspektywie tajemnicy, bo nowe często jest też zagadkowe. Natomiast druga strategia to narracja prowadzona z punktu widzenia przybysza. Taka opowieść oprócz pierwiastka nowości zawiera także aspekt porównawczy, ponieważ przybysz często nową przestrzeń konfrontuje z miejscem, z którego przybył. Czesław Miłosz bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z zalet obu tych strategii. Pierwszą posłużył się w autobiografizowanej powieści „Dolina Issy”, drugą natomiast wykorzystał w tomie esejów „Widzenia nad Zatoką San Francisco”.

Geneza książki jest następująca: rok 1960, Czesław Miłosz otrzymuje od Uniwersytetu Kalifornijskiego zaproszenie, na które odpowiada i przybywa na uczelnię. Po kilku miesiącach zostaje wykładowcą na stanowisku profesora języków i literatur słowiańskich. Efekt jest taki, że Miłosz zostaje w Stanach na stałe. Wydane w 1969 roku „Widzenia na Zatoką San Francisco” są eseistycznym podsumowaniem dziewięcioletniego pobytu w Kalifornii, ale też obrazem społeczno-mentalnej Ameryku lat sześćdziesiątych.

Oprócz eseistycznego charakteru utworu można także wydobyć z niego cechy reportażowe:

„Książka ta jest z pozoru reportażem europejskiego obserwatora, który znalazł się w Ameryce, ściślej w Kalifornii, w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku”.

Z pozoru, ponieważ:

„W rezultacie zamiast reportażu otrzymujemy wyprawę w głąb siebie, wewnętrzny portret kogoś, komu wypadło żyć w epoce globalizacji i pierwszego lądowania człowieka na Księżycu”.

Ale nie tylko. „Widzenia nad Zatoką San Francisco” to świadectwo dużej erudycji przejawiającej się w analizowaniu kwestii religijno-społecznych oraz przywoływaniu kontekstów historyczno-literackich. Miłosz opowiada także o człowieku i jego miejscu względem przyrody, o tym jaki wywiera ona wpływ na człowieka i jak cudownym jest zjawiskiem, w którym odzwierciedlają się wszystkie ludzkie emocje:

„Jak to jest, że obrazy Natury zdają się zawierać w sobie barwy naszych wzruszeń i namiętności, że bywa ona pogodna, groźna, uśmiechnięta, ponura, dobrotliwa, łaskawa, żałobna?”.

Od takich stwierdzeń już tylko krok do snucia rozważań na temat istoty symbolizmu w poezji, które oczywiście autor snuje.

Snuje także rozważania o człowieku jako jednostce umasowionej przez reklamę i komercjalizację. W rozważaniach tych jest dość podobny do Gombrowicza i jego teorii o człowieku jako istocie zniewolonej przez formę:

„Zewsząd, z telewizji, z pism ilustrowanych, z filmu, z ogłoszeń przy szosach, celuje we mnie zachęta do zdrowia i szczęścia, jak mam się myć, odżywiać, ubierać, jest przedmiotem czyjejś troski i muszę rozpoznawać siebie w niezliczonych kroczach zalecających najbardziej elastyczny slip, w piersiach przybranych w najponętniejsze bra, w muskulaturze ramienia natartego najlepszą oliwą”.

     „Widzenia nad Zatoką San Francisco” to wieloaspektowa książka. Jest zarówno zapisem jednostkowego doświadczenia, jak i próbą zobaczenia tego doświadczenia w szerszym kontekście i zuniwersalizowania go, czyniąc tym samym owo doświadczenie charakterystycznym rysem osobowości intelektualisty umiejscowionej w określonym czasie i miejscu.


Cz. Miłosz, Widzenia nad Zatoką San Francisco, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000.



     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz