piątek, 12 października 2012

Świat w spektrum autyzmu

        „Gdy wali się cały Twój świat, a snem staje się życie, gdy nie widzisz wyjścia z żadnej sytuacji, a jedynym sensem staje się śmierć... Gdy mówisz do kolegi, który nie istnieje, a z oczu ciągle płyną Ci łzy, być może też stoczysz się na dno szpitalnej rzeczywistości...”. Autorem tych słów jest Krystian Głuszko, młody chłopak, który nie tylko przeżył poszczególne etapy choroby prowadzącej do szpitalnej rzeczywistości, ale też postanowił napisać o tym książkę. Mimo, iż powrót do wspomnień związanych z rozwojem choroby, jej leczeniem, wracanie do okresów jej nasilenia, bywają dla autora momentami bolesne, nie da się ukryć, że pisanie ma też dla niego funkcję terapeutyczną. To dzięki pisaniu wychodzi do innych ludzi, a możliwość opowiedzenia swojej historii innym, być może chociaż w małym stopniu niweluje uczucie osamotnienia. Krystian poprzez swoją opowieść pragnie także przestrzec innych ludzi przed losem, który go spotkał.

Swoją opowieść-przestrogę rozpoczyna od opisu terapii (terroterapii), której był poddawany podczas pobytu w „klinice psychiatrii”. Składała się ona z metody elektrowstrząsów i wstrząsów insulinowych. Mimo, że ta druga metoda ze względu na niebezpieczeństwo narażenia życia pacjenta w większości krajów została wycofana już do 1970 roku, autor został jej poddany w jednym z polskich szpitali w roku 2003. Elektrowstrząsy natomiast pozostawiły uszczerbek na jego zdrowiu w postaci napadów padaczki oraz powracających ataków amnezji. Mimo, że te dwie metody leczenia w jego przypadku w ogóle nie powinny mieć miejsca – początkowo źle rozpoznano u niego, jak sam mówi, „chorobę podstawową”, to dodatkowo czynnik ludzki zawinił także przed samym przystąpieniem do leczenia metodą elektrowstrząsów:

„Zanim zaczęli telepać moją czaszką prądem, musieli zrobić mi wiele badań, owszem zrobiono, oprócz tego najważniejszego. Tego, które miało zadecydować, czy w ogóle mogę być poddany tym zabiegom. Trzydzieści procent całej populacji nigdy nie powinno leczyć się tą metodą, dlatego właśnie każdemu robione jest badanie EEG. Jednak trudno winić lekarzy za to, że była wówczas piękna pogoda i doskonały czas do wyjazdu na wakacje. A jeszcze trudniej obwiniać młodych, niedoświadczonych lekarzy, którzy zostali zmuszeni do podjęcia samodzielnej decyzji”.

Mimo, iż już sama relacja metod leczenia jest wstrząsająca dla czytelnika „z zewnątrz”, to nie mniejsze przerażenie budzą opisy tego co autor nosi w sobie. Po raz pierwszy opowiada także o swoich snach i psychozach:

„Później pojawiła się pierwsza psychoza. Mdlałem, wymiotowałem lub popadałem w histerię. Pierwszą pamiętam najlepiej. Wszędzie widziałem – tak wyraźnie i realnie jak ty widzisz teraz tę książkę – rozkładające się zwłoki rozszarpywane przez dzikie psy. Wszędzie krew, jęki, wrzaski! Halucynacje towarzyszyły mi bez przerwy, wykończony nimi, wychudzony, blady od ciągłego braku snu, trafiałem albo do gabinetu pani doktor, albo do kliniki psychiatrii”.

Wiele filmów i książek zawiera makabryczne sceny, ale zdrowy człowiek zawsze ma wybór – może wyłączyć telewizor, zamknąć książkę, czy nawet zamknąć oczy. Krystian natomiast zamykając oczy zawsze musiał się liczyć z tym, że przerażające obrazy mogą powrócić także w snach.

Historia Krystiana jest opowieścią o konsekwencjach złej diagnozy i złych próbach leczenia. Zaczęło się od tego, że kiedyś młody chłopak z objawami lekkiej depresji trafił do gabinetu psychologicznego, z którego skierowano go do leczenia u psychiatry. Ten natomiast bez prób rozmowy z chłopakiem zaaplikował mu leczenie farmakologiczne. Opowieść ta ma jednak też swoje lepsze momenty – przede wszystkim dużą rolę w życiu Krystiana odegrała miłość. Ostatecznie postawiono mu także właściwą diagnozę:

„(...) mój mózg jest inny od urodzenia... Ma cechy autystyczne, a ja diagnozę mieszczącą się w tym spektrum... Będę nadal brał te same leki, gdyż mój inaczej skonstruowany mózg wywołuje u mnie objawy różnych chorób psychicznych”.

Trudno oceniać taką książkę pod względem literackim. I właściwie takie oceny w tym przypadku nie mają sensu. Jest to po prostu bardzo osobiste wyznanie i świadectwo stanu emocjonalnego. Brakuje chronologii, czy ciągu przyczynowo-skutkowego, ale dzięki temu można chociaż trochę zbliżyć się do świata, w którym żyje Krystian, ale tylko zbliżyć bo:

„Już zawsze pozostanę kimś innym od reszty, a Ty nigdy nie zobaczysz świata tak, jak widzę go ja”.       


   


Krystian Głuszko, „Spektrum”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Opole 2012.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz