„Gdy wali się cały Twój świat, a snem staje się
życie, gdy nie widzisz wyjścia z żadnej sytuacji, a jedynym sensem staje się
śmierć... Gdy mówisz do kolegi, który nie istnieje, a z oczu ciągle płyną Ci
łzy, być może też stoczysz się na dno szpitalnej rzeczywistości...”. Autorem
tych słów jest Krystian Głuszko, młody chłopak, który nie tylko przeżył
poszczególne etapy choroby prowadzącej do szpitalnej rzeczywistości, ale też
postanowił napisać o tym książkę. Mimo, iż powrót do wspomnień związanych z
rozwojem choroby, jej leczeniem, wracanie do okresów jej nasilenia, bywają dla
autora momentami bolesne, nie da się ukryć, że pisanie ma też dla niego funkcję
terapeutyczną. To dzięki pisaniu wychodzi do innych ludzi, a możliwość
opowiedzenia swojej historii innym, być może chociaż w małym stopniu niweluje
uczucie osamotnienia. Krystian poprzez swoją opowieść pragnie także przestrzec
innych ludzi przed losem, który go spotkał.
Swoją
opowieść-przestrogę rozpoczyna od opisu terapii (terroterapii), której był
poddawany podczas pobytu w „klinice psychiatrii”. Składała się ona z metody
elektrowstrząsów i wstrząsów insulinowych. Mimo, że ta druga metoda ze względu
na niebezpieczeństwo narażenia życia pacjenta w większości krajów została
wycofana już do 1970 roku, autor został jej poddany w jednym z polskich
szpitali w roku 2003. Elektrowstrząsy natomiast pozostawiły uszczerbek na jego
zdrowiu w postaci napadów padaczki oraz powracających ataków amnezji. Mimo, że
te dwie metody leczenia w jego przypadku w ogóle nie powinny mieć miejsca –
początkowo źle rozpoznano u niego, jak sam mówi, „chorobę podstawową”, to
dodatkowo czynnik ludzki zawinił także przed samym przystąpieniem do leczenia
metodą elektrowstrząsów:
„Zanim
zaczęli telepać moją czaszką prądem, musieli zrobić mi wiele badań, owszem
zrobiono, oprócz tego najważniejszego. Tego, które miało zadecydować, czy w
ogóle mogę być poddany tym zabiegom. Trzydzieści procent całej populacji nigdy
nie powinno leczyć się tą metodą, dlatego właśnie każdemu robione jest badanie
EEG. Jednak trudno winić lekarzy za to, że była wówczas piękna pogoda i
doskonały czas do wyjazdu na wakacje. A jeszcze trudniej obwiniać młodych,
niedoświadczonych lekarzy, którzy zostali zmuszeni do podjęcia samodzielnej
decyzji”.
Mimo, iż już
sama relacja metod leczenia jest wstrząsająca dla czytelnika „z zewnątrz”, to
nie mniejsze przerażenie budzą opisy tego co autor nosi w sobie. Po raz
pierwszy opowiada także o swoich snach i psychozach:
„Później
pojawiła się pierwsza psychoza. Mdlałem, wymiotowałem lub popadałem w histerię.
Pierwszą pamiętam najlepiej. Wszędzie widziałem – tak wyraźnie i realnie jak ty
widzisz teraz tę książkę – rozkładające się zwłoki rozszarpywane przez dzikie
psy. Wszędzie krew, jęki, wrzaski! Halucynacje towarzyszyły mi bez przerwy,
wykończony nimi, wychudzony, blady od ciągłego braku snu, trafiałem albo do
gabinetu pani doktor, albo do kliniki psychiatrii”.
Wiele filmów
i książek zawiera makabryczne sceny, ale zdrowy człowiek zawsze ma wybór – może
wyłączyć telewizor, zamknąć książkę, czy nawet zamknąć oczy. Krystian natomiast
zamykając oczy zawsze musiał się liczyć z tym, że przerażające obrazy mogą
powrócić także w snach.
Historia
Krystiana jest opowieścią o konsekwencjach złej diagnozy i złych próbach
leczenia. Zaczęło się od tego, że kiedyś młody chłopak z objawami lekkiej
depresji trafił do gabinetu psychologicznego, z którego skierowano go do
leczenia u psychiatry. Ten natomiast bez prób rozmowy z chłopakiem zaaplikował
mu leczenie farmakologiczne. Opowieść ta ma jednak też swoje lepsze momenty –
przede wszystkim dużą rolę w życiu Krystiana odegrała miłość. Ostatecznie
postawiono mu także właściwą diagnozę:
„(...) mój
mózg jest inny od urodzenia... Ma cechy autystyczne, a ja diagnozę mieszczącą
się w tym spektrum... Będę nadal brał te same leki, gdyż mój inaczej
skonstruowany mózg wywołuje u mnie objawy różnych chorób psychicznych”.
Trudno
oceniać taką książkę pod względem literackim. I właściwie takie oceny w tym
przypadku nie mają sensu. Jest to po prostu bardzo osobiste wyznanie i
świadectwo stanu emocjonalnego. Brakuje chronologii, czy ciągu
przyczynowo-skutkowego, ale dzięki temu można chociaż trochę zbliżyć się do świata,
w którym żyje Krystian, ale tylko zbliżyć bo:
Krystian Głuszko, „Spektrum”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Opole 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz